a dzionek mija za dzionkiem :D
odkrywczo jak zwykle zauważam, że luty się rozpoczął.
dziwnie pełna dobrych chęci zrobiłam sobie w biurze przemeblowanko, jak na razie jestem zadowolona z efektów, mimo że komputer mi się dzisiaj kilka razy magicznie wyłączył.
ale nic to, takie drobnostki jak poplątane kable mnie nie zniechęcają.
wczoraj dziewczyny przyjechały odebrać swoje 23 sari, przyznaję, ciężko było się z nimi rozstać. odepchnęłam jednak od siebie po wielekroć pokusę rozpakowania ich wszystkich, rozwinięcia i pławienia się w nich. a była silna jak nie wiem! znaczy ta pokusa.
więc oddanie sari być może było czymś na kształt ratunku bo zwijanie sari na powrót, sari w liczbie 23, składanie ich po radosnym pławieniu i hasaniu byłoby zadaniem trudnym i czasochłonnym. i tak złożenie 5 czy 6 sprawiło, że bolały mnie ramiona.
a tak dziewczyny nakarmiłam i odziałam ;) to jest raczej wyprawiłam z 3 wielkimi siatami wypełnionymi sari do domu. po spędzeniu miłego wspólnego wieczoru.
a teraz kicham oj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz