Z okazji pewnego istotnego rytuału przejścia musiałam upiec tort.
Opis wnętrza tortu:
biszkopt czekoladowy;
krem na bazie bitej smietany, aromatyzowany sokiem z lomonki;
ogromna ilość wiśni w postaci konfitur, brzoskwiń- z puszki... i kiwi.
Co miałam robić? jest koniec listopada! świeżych owoców brak!
Zewnętrze tortu: okremowany na biało, listki melisy, ziarenka granatu, starta skórka z limonki; wszystko opruszone cukrem pudrem, bo spadł pierwszy śnieg. Wiem, że to niedorzeczne, ale nie mogłam się powstrzymać :)
Zostało mi sporo melisy, a ponieważ na torcie smakowała mi przewspaniale, postanowiłam sobie zaparzyć z niej herbatkę. Pourywałam listki, a łodyżki i resztkę listków dostał pan króliś, Kacunia vel Bandzior. Vel Maurycy Marfefka.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zapadłam w błogi sen. Kacunia też jakby lekko przyćpany.
Gdy Ci smutno i Ci źle, idź, meliski napij się!
Jutro idę do apteki- 3 paczuchy chyba wystarczą na początek :P
niedziela, 28 listopada 2010
czwartek, 25 listopada 2010
uplifting :-)
Just like a sunrise can't be denied
Oh, just like the river will find the sea
O Allah, You're here and You're always near
And I know without a doubt
That You always hear my prayer
niedziela, 21 listopada 2010
that happy feeling
Recently I've noticed I am feeling happy. How come?
I can't remember last time when I used to have that feeling. No really.
Maybe before I met my ex. After I met him, I felt everything but genuine happiness.
Now I need to give a definition of a 'happy feeling'.
It's a quite rare state of mind, in short, sense of peace, comfort and joy not associated with any outer phenomena. Simply- sense of 'it's all right' that comes from within for no special reason at all.
When I was a child, I used to have that feeling after all family members left the house, and I was there alone. Sitting in silence, listening to clock's tic-toc.... I used to enjoy that rare moments of seclusion immensely. Till that time clocks make me feel better.
So today it was the first time I had my 'happy feeling' again. It came to me so unexpectedly... Anyway I'm quite surprised my happy feeling is back, because I was pretty sure I will never have it again.
I can't remember last time when I used to have that feeling. No really.
Maybe before I met my ex. After I met him, I felt everything but genuine happiness.
Now I need to give a definition of a 'happy feeling'.
It's a quite rare state of mind, in short, sense of peace, comfort and joy not associated with any outer phenomena. Simply- sense of 'it's all right' that comes from within for no special reason at all.
When I was a child, I used to have that feeling after all family members left the house, and I was there alone. Sitting in silence, listening to clock's tic-toc.... I used to enjoy that rare moments of seclusion immensely. Till that time clocks make me feel better.
So today it was the first time I had my 'happy feeling' again. It came to me so unexpectedly... Anyway I'm quite surprised my happy feeling is back, because I was pretty sure I will never have it again.
wtorek, 16 listopada 2010
poniedziałek, 15 listopada 2010
czy robimy za mało?
Wiele razy ze strony nie-muzułmanów słyszałam, że nawet jeśli większość muzułmanów nie popiera terroryzmu i nie chce mieć z terrorystami nic wspólnego, i tak robimy zbyt mało, żeby terroryzm zwalczać. Że niedostatecznie głośno protestujemy, nie piętnujemy, nie staramy się walczyć z ekstremizmem.
Do pewnego stopnia się z tym zgadzam, bo wiele razy byłam świadkiem jak na różnych internetowych forach z wielkim zadęciem co poniektórzy muzułmanie rozprawiali o 'kuffar'- niewiernych, odnosząc się do Ludzi Księgi i niewielu innych muzułmanów protestowało. Wiele razy byłam świadkiem niewiarygodnego wręcz chamstwa ze strony muzułmanów, którym po przeczytaniu kilku artykulików na portalu planetaislam nagle zaczęło się wydawać, że wszystkie rozumy pozjadali. Dla nich każdy, kto myśli inaczej, muzułmanin czy nie, to kafir-niewierny. Nie tak dawno doszło do tego, że zaczęli się nawoływać do walki z nami- także mieczem.
Możemy się cieszyć, że stanowią margines, ale sam fakt, że istnieją takie poglądy jest zdumiewający, bo jak ktoś, kto ma matkę katoliczkę, i wiedząc, że Prorok Mohammad żenił się z nie-muzułmankami, kobietami z Ludu Księgi, ośmiela się nazywać chrześcijan 'kuffar' i nie płonie ze wstydu- przekracza zdolność mojego pojmowania.
Czy robimy za mało?
Na pewno nasze wysiłki są niewystarczające. Zawsze można zrobić więcej.
Nie zapominajmy jednak, o wszystkich dzielnych muzułmanach, którzy stracili życie z rąk ekstremistów z honorem do końca patrząc im prosto w oczy. Pamiętajmy o ofiarach terrorystów w Iraku. Pamiętajmy o Afganistanie. Pamiętajmy o Pakistanie i walce, która się tam toczy dzień po dniu... o bombach podkładanych w meczetach. O ludziach mordowanych bez litości tylko dlatego, że skrytykowali talibstwo... O uczonych, którzy wydając fatwy przeciwko terroryzmowi mają świadomość, że wisi nad nimi wyrok śmierci.
Nawet jeśli polskie media o nich nie piszą, nawet jeśli polska telewizja o nich nie mówi- to oni istnieją. To nasi bohaterowie.
Do pewnego stopnia się z tym zgadzam, bo wiele razy byłam świadkiem jak na różnych internetowych forach z wielkim zadęciem co poniektórzy muzułmanie rozprawiali o 'kuffar'- niewiernych, odnosząc się do Ludzi Księgi i niewielu innych muzułmanów protestowało. Wiele razy byłam świadkiem niewiarygodnego wręcz chamstwa ze strony muzułmanów, którym po przeczytaniu kilku artykulików na portalu planetaislam nagle zaczęło się wydawać, że wszystkie rozumy pozjadali. Dla nich każdy, kto myśli inaczej, muzułmanin czy nie, to kafir-niewierny. Nie tak dawno doszło do tego, że zaczęli się nawoływać do walki z nami- także mieczem.
Możemy się cieszyć, że stanowią margines, ale sam fakt, że istnieją takie poglądy jest zdumiewający, bo jak ktoś, kto ma matkę katoliczkę, i wiedząc, że Prorok Mohammad żenił się z nie-muzułmankami, kobietami z Ludu Księgi, ośmiela się nazywać chrześcijan 'kuffar' i nie płonie ze wstydu- przekracza zdolność mojego pojmowania.
Czy robimy za mało?
Na pewno nasze wysiłki są niewystarczające. Zawsze można zrobić więcej.
Nie zapominajmy jednak, o wszystkich dzielnych muzułmanach, którzy stracili życie z rąk ekstremistów z honorem do końca patrząc im prosto w oczy. Pamiętajmy o ofiarach terrorystów w Iraku. Pamiętajmy o Afganistanie. Pamiętajmy o Pakistanie i walce, która się tam toczy dzień po dniu... o bombach podkładanych w meczetach. O ludziach mordowanych bez litości tylko dlatego, że skrytykowali talibstwo... O uczonych, którzy wydając fatwy przeciwko terroryzmowi mają świadomość, że wisi nad nimi wyrok śmierci.
Nawet jeśli polskie media o nich nie piszą, nawet jeśli polska telewizja o nich nie mówi- to oni istnieją. To nasi bohaterowie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)