piątek, 31 grudnia 2010

happy *whatever it means to you* New Year

Last year was a year of recovering for me. It begun when I was torn in pieces, it started with a betrayal. Then I made some stupid decisions, fortunately I didn't do too many stupid things after that :) Thanks God.

Now I feel as wise as wild animal would be :) with wisdom that comes from age and experience. I had to learn things and maybe it was the best way.
Hey world, whatever you did to me, I am still here. Last year was for recovering, and this one will be for being good old myself again.

There are so many things I have not tried :) So many places I have not visited. So many books waiting to be read. So many people I'd love to meet.

Good God, I feel so excited :)

What does it mean to be happy?
For me, it's peace of mind. And to be able to go to the book store, and have enough money to buy every book that I want. Then go home and read, read, read.
Some other ideas? Anybody? Feel invited to share :)

czwartek, 23 grudnia 2010

me and Christmas

salams :)

Many muslims believe it is forbidden to participate in any form of non-muslim religious activity.
But I truly love Christmas, not just for religious reasons, well maybe even in spite of any religious reasons. I am not a Christian, and I can't even say Christmas in Polish, because literal meaning is 'Birth of God'.

First of all, celebrating Christmas means being together with my family. I am the only muslim. At times I do feel like a lonely alien. During Christmas Eve supper, I can eat everything- since meat (pork!) is not served, just fish, all halal! This is the only kind of celebration I can fully participate in.

Second -it's part of my culture. In Poland Christmas is a big thing. Well, the biggest thing is Christmas Eve. The most important day of all days. I think only here it is perceived that way. 12 special, traditional dishes, all family members together, and many sweet, heart warming traditions... Like- an additional plate on a table for somebody who is lost and lonely. Because on Christmas Eve whoever knocks at your door is welcomed as a special guest.

Anyway :)
Merry Christmas everybody :)

niedziela, 19 grudnia 2010

przyjemność to rzecz mocno względna

W moim starszawym wieku rozmaite doświadczenia sprawiły, że nauczyłam się żyć z przemijalnością. Ludzie, zjawiska, emocje pojawiają się, trwają, a potem- odchodzą. Naturalna kolej rzeczy?
Pewnie i tak... ale to odchodzenie robi na mnie coraz mniejsze wrażenie. Tracę kogoś, odczuwam jakiś rodzaj smutku, ale bardziej zbliżony do nostalgii rodem z fado, niż do poczucia straty czy rozpaczy. Jeśli już płaczę, to skłania mnie do tego raczej sinusoida hormonalna niż inne przyczyny.
Czasem martwi mnie taki stan rzeczy, bo zbyt łatwo przychodzi mi pogodzić się z czyimś odejściem, zbyt łatwo z kogoś potrafię zrezygnować, nawet z kogoś, kto był kimś bardzo bliskim. Trochę to nieludzkie i jak mi się wydaje, jest oznaką braku lgnięcia, i braku nadziei...

Mimo wszystko, jedynym majątkiem, który udało mi się zgromadzić, są właśnie spotkania z ciekawymi ludźmi. Poznałam tak interesujące osoby, że wspominanie czasu, jaki z nimi spędziłam mogłoby mi zająć resztę życia. Może dlatego, nawet jeśli kogoś tracę, potrafię spokojnie to przyjąć, bo wiem, że wspomnienia zostają i nadal dają radość; a w powstałą lukę zawsze wskakuje ktoś nowy. Ktoś, kto jest równie, jeśli nie bardziej, interesujący.

A uczucie miłości ulatuje najchętniej, najdalej, i przynosi mi to ulgę.

wtorek, 14 grudnia 2010

insightful remarks on women's role in islam

http://www.sayedammar.com/MUHARRAM%202010-11/muharram2010-11c

Try to listen to it, it will make you think.

Why a Muslim girl would want to become Miss America? What is free will?
Do we understand 'There's no compulsion in religion' in the right way?

środa, 8 grudnia 2010

Karbala, Imam Hussein and Mr Cogito

Whenever I think of Karbala I always have this special poem in my mind... suits perfectly well.

The Envoy of Mr Cogito
by Zbigniew Herbert

Go where those others went to the dark boundary
for the golden fleece of nothingness your last prize

go upright among those who are on their knees
among those with their backs turned and those toppled in the dust

you were saved not in order to live
you have little time you must give testimony

be courageous when the mind deceives you be courageous
in the final account only this is important

and let your helpless Anger be like the sea
whenever your hear the voice of the insulted and beaten

let you sister Scorn not leave you
for the informers executioners cowards - they will win
they will go to your funeral with relief will throw a lump
of earth
the woodborer will write your smoothed-over biography

and do not forgive truly it is not in your power
to forgive in the name of those betrayed at dawn

beware however of unnecessary pride
keep looking at your clown's face in the mirror
repeat: I was called - weren't there better ones than I

beware of dryness of heart love the morning spring
the bird with an unknown name the winter oak
light on a wall the splendour of the sky
they don't need your warm breath
they are there to say: no one will console you

be vigilant - when the light on the mountains gives the sign- arise and go
as long as blood turns in the breast your dark star

repeat old incantations of humanity fables and legends
because this is how you will attain the good you will not attain
repeat great words repeat them stubbornly
like those crossing the desert who perished in the sand


and they will reward you with what they have at hand
with the whip of laughter with murder on a garbage heap

go because only in this way you will be admitted to the company of cold skulls
to the company of your ancestors: Gilgamesh Hector Roland
the defenders of the kingdom without limit and the city of ashes

Be faithful Go


translated by John Carpenter & Bogdana Carpenter

środa, 1 grudnia 2010

bo to sąsiad

Kilka dni temu z nieletnim dziecięciem w późnych godzinach nocnych oglądałam Resident Evil.
Dzięcię otrzymało niedawno glany i w niesamowity zachwyt tym obuwiem popadło. Teraz na każdym filmie lustruje stopy wszelakie na okoliczność występowania glanów.
-O! glany! glany!!! -woła dziecię. -A dlaczego ten pan ma glany?
-Bo to sąsiad- odpowiada zaspana matka niezdolna do podjęcia najmniejszego intelektualnego wysiłku.

I teraz mam - kiedykolwiek dziecię ujrzy glany, woła- SĄSIAD!!! Mamo, sąsiad! Ależ my mamy mnostwo sąsiadów. A jakich sławnych!
Tak to się ze mnie dziecię nabija.

niedziela, 28 listopada 2010

idź, napij się meliski

Z okazji pewnego istotnego rytuału przejścia musiałam upiec tort.

Opis wnętrza tortu:
biszkopt czekoladowy;
krem na bazie bitej smietany, aromatyzowany sokiem z lomonki;
ogromna ilość wiśni w postaci konfitur, brzoskwiń- z puszki... i kiwi.
Co miałam robić? jest koniec listopada! świeżych owoców brak!

Zewnętrze tortu: okremowany na biało, listki melisy, ziarenka granatu, starta skórka z limonki; wszystko opruszone cukrem pudrem, bo spadł pierwszy śnieg. Wiem, że to niedorzeczne, ale nie mogłam się powstrzymać :)

Zostało mi sporo melisy, a ponieważ na torcie smakowała mi przewspaniale, postanowiłam sobie zaparzyć z niej herbatkę. Pourywałam listki, a łodyżki i resztkę listków dostał pan króliś, Kacunia vel Bandzior. Vel Maurycy Marfefka.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zapadłam w błogi sen. Kacunia też jakby lekko przyćpany.
Gdy Ci smutno i Ci źle, idź, meliski napij się!

Jutro idę do apteki- 3 paczuchy chyba wystarczą na początek :P

czwartek, 25 listopada 2010

uplifting :-)



Just like a sunrise can't be denied
Oh, just like the river will find the sea
O Allah, You're here and You're always near
And I know without a doubt
That You always hear my prayer

niedziela, 21 listopada 2010

that happy feeling

Recently I've noticed I am feeling happy. How come?
I can't remember last time when I used to have that feeling. No really.
Maybe before I met my ex. After I met him, I felt everything but genuine happiness.

Now I need to give a definition of a 'happy feeling'.
It's a quite rare state of mind, in short, sense of peace, comfort and joy not associated with any outer phenomena. Simply- sense of 'it's all right' that comes from within for no special reason at all.

When I was a child, I used to have that feeling after all family members left the house, and I was there alone. Sitting in silence, listening to clock's tic-toc.... I used to enjoy that rare moments of seclusion immensely. Till that time clocks make me feel better.

So today it was the first time I had my 'happy feeling' again. It came to me so unexpectedly... Anyway I'm quite surprised my happy feeling is back, because I was pretty sure I will never have it again.

poniedziałek, 15 listopada 2010

czy robimy za mało?

Wiele razy ze strony nie-muzułmanów słyszałam, że nawet jeśli większość muzułmanów nie popiera terroryzmu i nie chce mieć z terrorystami nic wspólnego, i tak robimy zbyt mało, żeby terroryzm zwalczać. Że niedostatecznie głośno protestujemy, nie piętnujemy, nie staramy się walczyć z ekstremizmem.

Do pewnego stopnia się z tym zgadzam, bo wiele razy byłam świadkiem jak na różnych internetowych forach z wielkim zadęciem co poniektórzy muzułmanie rozprawiali o 'kuffar'- niewiernych, odnosząc się do Ludzi Księgi i niewielu innych muzułmanów protestowało. Wiele razy byłam świadkiem niewiarygodnego wręcz chamstwa ze strony muzułmanów, którym po przeczytaniu kilku artykulików na portalu planetaislam nagle zaczęło się wydawać, że wszystkie rozumy pozjadali. Dla nich każdy, kto myśli inaczej, muzułmanin czy nie, to kafir-niewierny. Nie tak dawno doszło do tego, że zaczęli się nawoływać do walki z nami- także mieczem.

Możemy się cieszyć, że stanowią margines, ale sam fakt, że istnieją takie poglądy jest zdumiewający, bo jak ktoś, kto ma matkę katoliczkę, i wiedząc, że Prorok Mohammad żenił się z nie-muzułmankami, kobietami z Ludu Księgi, ośmiela się nazywać chrześcijan 'kuffar' i nie płonie ze wstydu- przekracza zdolność mojego pojmowania.

Czy robimy za mało?
Na pewno nasze wysiłki są niewystarczające. Zawsze można zrobić więcej.

Nie zapominajmy jednak, o wszystkich dzielnych muzułmanach, którzy stracili życie z rąk ekstremistów z honorem do końca patrząc im prosto w oczy. Pamiętajmy o ofiarach terrorystów w Iraku. Pamiętajmy o Afganistanie. Pamiętajmy o Pakistanie i walce, która się tam toczy dzień po dniu... o bombach podkładanych w meczetach. O ludziach mordowanych bez litości tylko dlatego, że skrytykowali talibstwo... O uczonych, którzy wydając fatwy przeciwko terroryzmowi mają świadomość, że wisi nad nimi wyrok śmierci.

Nawet jeśli polskie media o nich nie piszą, nawet jeśli polska telewizja o nich nie mówi- to oni istnieją. To nasi bohaterowie.

czwartek, 28 października 2010

konwertytka na wydaniu

Dzisiaj poczułam potrzebę napisania o problemach kobiet i dziewcząt, które po przyjęciu islamu stają się -jak by to nie było- chodliwym 'towarem' na rynku matrymonialnym.
Uwaga, bracia i siostry w islamie, może być ciężko to czytać. Kto ma złudzenia i je lubi, miękkie serduszko, główkę w chmurach, niech nie czyta.

Na ogół jest tak, że kobieta poznaje muzułmanina, za jego pośrednictwem poznaje islam, i przyjmuje islam przed czy po ślubie. Ta sytuacja ma swoje plusy i minusy, ale o tym może napiszę kiedy indziej.

Są jednak i takie konwertytki, które zaczynają od poznawania islamu, przyjmują islam- a potem- się zaczyna. Matrymonium-pandemonium...
Może być tak, że nowa konwertytka zaczyna regularnie chodzić do meczetu. Tam staje się obiektem zainteresowania muzułmanów płci męskiej. Oczywiście- jedynie ożenek wchodzi w grę.
Czyste intencje, powiecie? Nic bardziej błędnego. Sporo panów pożąda wizy, papierów, punktu zaczepienia w Europie. Wielu zależy na tym, żeby mieć okazję do uprawiania halal seksu- w islamie seks może mieć miejsce jedynie w małżeństwie.
Ci panowie potrafią się posunąć do rozmaitych manipulacji, żeby osiągnąć swój cel.
Bo czy może chodzić o miłość jeśli proponuje się małżeństwo zupełnie obcej kobiecie, którą się widzi po raz pierwszy w życiu? Owszem, miłość może przyjść później, ale zadajmy sobie pytanie, czy w tej bajce jest smok?

Nowa konwertytka jest zupełnie bezbronną ofiarą. Po pierwsze, lgnie do nowej społeczności i wydaje się jej, że wszyscy muzułmanie są dobrzy. Że wystarczy, jeśli mężczyzna jest muzułmaninem, a zna swoje obowiązki i prawa jakie należą się żonie, i będzie ich przestrzegać. Tak, zdarzają się i tacy, alhamdulillah. Ale robienie takiego założenia z góry, w odniesieniu do obcego człowieka, jest czystą głupotą.

Po drugie, konwertytka jest obiektem nacisków ze strony innych muzułmanów i muzułmanek. Każdy ma jakiegoś brata/kuzyna czy znajomego, który szuka żony. Najlepiej, muzułmanki, i och, ach, biała skóra! Więc mówi się jej- małżeństwo to połowa religii. Siostro, źle być samej na świecie. Siostro, w islamie nie ma instytucji randek- weź ślub od razu!
No i bach. Wiele razy spotykałam się z taką sytuacją. Dziewczyna dostawała propozycję małżeństwa na przykład na zjeździe muzułmańskim- od kompletnie obcego człowieka. Na tym samym zjeździe, nawet następnego dnia, przy gromkim 'mashaAllah' i 'mabruk' zgromadzonych, odbywał się ślub.

Do dziś mam bardzo nieprzyjemne skojarzenia z tym procederem, owieczki idące na rzeź... Zaręczam, że żaden z obecnych Arabów, nawet imam udzielający ślubu, NIGDY nie wydałby swojej córki czy siostry za mąż w ten upokarzający sposób.

Dochodzimy tu do kolejnego punktu- a jest nim wali, opiekun. Konwertytka nie może liczyć na pomoc waliego. Taka opcja w Polsce nie istnieje. Wiele razy byłam świadkiem udzielania ślubów- nigdy wali nie zatroszczył się należycie o prawa kobiety. Po pierwsze, porządny wali, zanim udzieli zgody na ślub, dokładnie prześwietla narzeczonego- jaki ma charakter, z jakiej pochodzi rodziny, jaka jest jego sytuacja majątkowa, prawna, czy nie ma na przykład, innej żony w świecie. Wali w polskim meczecie w ogóle się tym nie zajmuje. On nawet często nie zna dobrze dziewczyny, której opiekunem ma być. Pojawia się para z ulicy, w meczecie szuka się kogoś, kto chciałby zostać walim- albo z urzędu jest nim imam. Czasem wali wie że dany narzeczony jest już żonaty- i zachowuje tą wiedzę dla siebie.

Wali powinien również zatroszczyć się o warunki kontraktu ślubnego, oraz o mahr dla panny młodej. Z reguły, niewiele go to obchodzi. Chcecie brać ślub? MashaAllah! Kwestię mahr macie umówioną? Bo to wasza sprawa, nie musicie tego mówić głośno.

Suma sumarum- konwertytka na wydaniu to owieczka- która stoi sobie samiutka na skraju drogi i beczy- come and make me halal- czyli- poderżnij mi gardziołko.

czwartek, 21 października 2010

komu let's temu go

Dwa kolejne weekendy spędzę sobie w podróżach- a jakże, rozrywkowo- biznesowych lol.
Jeżdżę sobie tu i ówdzie prowadząc warsztaty o hennie na różnych edycjach festiwalu Progressteron.

Babeczki! Progressteron to super sprawa. Dla każdego coś miłego, polecam. Atmosfera jest super, wszędzie pełno fajnych kobiet, i zajęcia przerozmaite. Wiem, że takie słowo nie istnieje, ale same możecie sprawdzić http://www.dojrzewalnia.pl/

Kolejna edycja już na wiosnę.

A więc, opowiem wam co ciekawego spotkało mnie w Katowicach, na dworcu PKS. Uwaga.
Poszłam do okienka informacji dopytać się o PKS do Lublina, i miła pani objaśniła mi wszystko pięknie. Potem przeszła do innego 'akwarium' z napisem 'KASA' a pod spodem 'KASY' był kolejny napisik, głoszący:
'Kasjerka nie udziela informacji o rozkładzie jazdy'

I tak sobie pomyślałam, skoro kasjerka i pani w akwarium o nazwie 'Informacja' to ta sama osoba... napisik ten nabiera surrealistycznej głębi. Uwielbiam takie smaczki!
Potem miałam sporą przyjemność z rozmyślania nad względną naturą wszystkiego.
Dziękuję Ci osobo, któraś ten uroczy napisik wymyśliła! Ba, wykonała i przylepiła pod napisem 'KASA'.

wtorek, 19 października 2010

poligamia i inne takie...

Od dłuższego czasu czytuję z wielkim zainteresowaniem blogi kobiet żyjących w poligamicznych związkach.
Szczególnie ten jest wstrząsający http://polygamy411.com i jak sądzę, najbardziej wyczerpuje temat pt 'współczesna kobieta z Zachodu, konwertytka na islam, w poligamicznym małżeństwie'.

Zawsze dziwił mnie fakt, że ludzka skłonność do ranienia innych jest tak... rozpowszechniona? Naturalna?
Pierwsza żona ma nadzieję, że mąż rozwiedzie się z drugą i tym żyje.
Druga się łudzi, że ożenił się z nią bo nie kochał pierwszej, i tym żyje.

Ile kobieta jest zdolna zrobić dla mężczyzny?
Niedawno wyczytałam też historię Australijki, która przyjęła islam, po czym jej narzeczony, Egipcjanin, namówił ja, żeby poddała się obrzezaniu. I ona, zaprowadzona za rękę przez przyszłą teściową do 'muzułmańskiej' kliniki, z własnej woli pozwoliła sobie wyciąć łechtaczkę i okolice. 'Lekarz specjalista' przyjeżdża dwa razy w roku do Australii i wycina- dorosłym kobietom, które przychodzą do niego z własnej nieprzymuszonej woli, jedynie po praniu mózgu przez egipskiego kochasia. Na brak chętnych nie narzeka, na co wskazuje częstotliwość jego wizyt.

Kurczę myślę o tym i złość mnie serio ogarnia. Brutalnie mówiąc tak wyprany mózg nadaje się jedynie do amputacji.

środa, 6 października 2010

chocolate is a vegetable

Chocolate is derived from cacao beans. Bean = vegetable. Sugar is derived from either sugar CANE or sugar BEETS. Both are plants, which places them in the vegetable category. Thus, chocolate is a vegetable.

To go one step further, chocolate candy bars also contain milk, which is dairy. So candy bars are a health food.

Chocolate-covered raisins, cherries, orange slices and strawberries all count as fruit, so eat as many as you want.

If you've got melted chocolate all over your hands, you're eating it too slowly.

The problem: How to get 2 pounds of chocolate home from the store in a hot car. The solution: Eat it in the parking lot.

Diet tip: Eat a chocolate bar before each meal. It'll take the edge off your appetite, and you'll eat less.

If calories are an issue, store your chocolate on top of the fridge. Calories are afraid of heights, and they will jump out of the chocolate to protect themselves. (We're testing this with other snack foods as well.)

If I eat equal amounts of dark chocolate and white chocolate, is that a balanced diet? Don't they actually counteract each other?

Chocolate has many preservatives. Preservatives make you look younger. Therefore, you need to eat more chocolate.

Put "eat chocolate" at the top of your list of things to do today. That way, at least you'll get one thing done.

A nice box of chocolates can provide your total daily intake of calories in one place. Now, isn't that handy?

If you can't eat all your chocolate, it will keep in the freezer. But if you can't eat all your chocolate, what's wrong with you?

If not for chocolate, there would be no need for control top pantyhose. An entire garment industry would be devastated. You can't let that happen, can you?

Podsumowując- udaję się do lodówki wyjąć kawałek czekolady i przyjąć go doustnie. Tak się bowiem składa, że obniżył mi się poziom czekolady we krwi; a to może być niebezpieczne dla zdrowia, nieprawdaż?

wtorek, 5 października 2010

jadymy

Po wymuszeniu komplimentów ;) nadejszła wielkopomna chwila (CHWILA) żeby zrobić mały update. Ponieważ mój żywot jest nudny raczej, opowiem w skrócie, co uległo zmianie.

Po pierwsze, życiowe plany i ambicje.
Henna zawładnęła mną całkowicie. Zaczęło się niewinnie, od kilku rożków, które pomogły mi przetrwać dołki psychiczne rozmaitego rodzaju. Obecnie istnieje możliwość, że pasja zacznie się opłacać także w sferze materialnej.
Po drugie, w życiu tak zwanym osobistym, o którym nie wypada mówić publicznie -najpierw wszystko wywróciło się o 180 stopni, a teraz znowu o kolejne 180 więc zatoczyłam kolejne koło... lecz zapewniam, że to złudzenie, że drepczę wciąż w tym samym miejscu.
Po trzecie, mój żywot religijny nabrał konkretnego kształtu i mam miłe uczucie 'powrotu do domu'. Chyba nie da się stać okrakiem pomiędzy dwoma światami, tylko po to, żeby nikogo nie urazić... A ponieważ cisną mi się na klawiaturę słowa zbyt wielkie, lepiej zmienić temat i obiecać, że być może napiszę o tym innym razem, kiedy minie mi patetyczny nastrój. InshaAllah.
Po czwarte, dzięki Bogu widzę wokół siebie nowe twarze, nowych ludzi, którzy niezmiernie wzbogacają moje życie. Shukran :*

niedziela, 3 października 2010

nijekija

w zamierzchłych czasach, lub też- inaczej- dawno, daawno temu, można było przy pomocy sił wyższych, kupić w księgarni piękne bajki dla dzieci z tzw Kraju Rad. Kto wie, to rozumie ;)
Książeczki były pięknie wydane, ilustracje tak artystyczne, że można się było w nie wpatrywać godzinami, a same bajki -mądre. To co teraz widuję w księgarniach, to wstyd, żenada i ... skandal.
Ale do rzeczy. Do dziś pamiętam jedną z tych ślicznych książeczek, był to zbiór legend plemion syberyjskich. O niedźwiedziu, który zjadał dzieci, o dziewczynie, którą zła siostra zamieniła w brzózkę, i o córce Luny, Księżycowej Pani. To czarodziejskie i przecudnej urody dziecię posiadało magiczne zdolności, i dla dowcipu znikało sobie z kołyski w domu swoich przybranych rodziców, klaskając w rączki i wołając- nijekija.

Tak i ja sobie znikam z tego bloga, wchodzę po roku i widzę ponad 14tys odwiedzin. Ludzie naprawdę chce się Wam to czytać?