kiedy to ja sie do Indii wybieram.
wersja optymistyczna- trzecia dekada listopada, wersja mniej optymistyczna, acz wciąż przyjemnie łechcąca świadomość- początki stycznia.
kto chce jechać ze mną, ręka do góry :D
plan jest następujący- polecieć przez Delhi, poswięcić dzień, trzy na zwiedzanie, potem Bombaj, inshaAllah dać radę w konsulacie, posiedzieć tam- zagrać kawałek tłumu w filmie- podobno za dzień zdjęciowy gori statystom płacą w bollywood 3 tys rupii /nie dodam- only :D /
a ja cóż, nie będę zaprzeczać, urodziłam się na gwiazdę filmową...
schodząc na ziemię, oj oj, jak ja strasznie chcę do Indii! pomijając nawet małżona, tęsknię za Indiami bardziej niż... niż. nie wiem niż co. ale nostalgia się zwiększa i tak sobie przypominam, że w tamtym roku wybierałam się do indyjskiej ambasady z wypełnionymi po anglicku formularzami wniosku o wizę.
tesknię nawet za bombajskim smrodkiem, a jak słyszę klakson na ulicy to mi się zbiera na płacz.
nawet śnią mi się Indie. nawet jesli ominie mnie Czerwony Fort, Taj Mahal, Kerala, Goa a niech tam! i Pune odżałuję! i trzeba się będzie ograniczyć do Bombaju, to i tak będzie pieknie, moi państwo, pieknie!
no więc, kto chce jechać ze mną? przeżyć tą niezapomnianą chwilę pierwszego chaustu indyjskiego powietrza i - przeżyć, powtarzam :D
a teraz niżej podpisana prosi muminow i muminki o szczere duaa, resztę zaś o trzymanie kciukow :)
2 komentarze:
Ja chcę, ja chcę, ja chcę!!! A moje dua masz zapewnione;)
Pozdrawiam Eli-Noor ;)
cool :) to jedziemy razem :)
Prześlij komentarz