niedziela, 18 maja 2008

Rumi

MOJŻESZ I PASTERZ
Mojżesz usłyszał modlitwę pasterza na drodze.
„Boże, gdzie jesteś?
Chcę ci pomagać, naprawiać ci buty i czesać twe włosy.
Chcę prać ci odzienie i wybierać z niego wszy.
Chcę przynosić ci mleko i całować twe drobne dłonie i stopy,
kiedy nadchodzi dla ciebie pora spoczynku.
Chcę sprzątać twój pokój i utrzymywać go w czystości.
Panie, moje kozy i owce są twoje.
Wszystko, co mogę powiedzieć wspominając Cię
to jęk ajjjjjjjj i ahhhh”.
Mojżesz nie mógł już tego znieść.
„Do kogo mówisz?”.
„Do tego, kto stworzył nas, całą ziemię i niebo”.
„Bogu nie opowiada się o butach i onucach!
A co mają znaczyć te ‘drobne dłonie i stopy’?
Z tą bluźnierczą zażyłością możesz gawędzić z kuzynem.
Tylko ktoś, kto rośnie potrzebuje mleka.
Tylko ktoś, kto ma stopy potrzebuje butów. Ale nie Bóg!
A nawet jeżeli miałeś na myśli jego ludzkich przedstawicieli,
w myśl Jego słów ‘byłem chory, a nie odwiedziliście mnie’,
nawet wówczas ton twej modlitwy byłby żałosny i nieodpowiedni.
Używaj odpowiednich określeń.
Fatima to dobre imię dla kobiety,
ale jeżeli nazwiesz mężczyznę Fatimą będzie to obraza.
Język posługujący się obrazami ciała i narodzin
jest odpowiedni dla nas z tej strony rzeki,
ale nie nadaje się do opisu źródła, nie do opisu Allaha”.
Pasterz w rozpaczy rozdarł szaty i z wzdychając ciężko
oddalił się na pustynię.

Nagłe objawienie stanęło przed Mojżeszem.
Głos Boga:
„Oddzieliłeś mnie od jednego z moich najbliższych.
Czy przyszedłeś jako prorok, by jednoczyć, czy aby rozdzielać?
Obdarzyłem każdą istotę odrębnym i wyjątkowym sposobem
postrzegania, poznawania i wyrażania tej wiedzy.
Co tobie wydaje się niewłaściwe, jest dla niego jak najbardziej słuszne.
Co dla jednego jest trucizną, dla innego jest nektarem.
Czystość i nieczystość, lenistwo i pilność w wielbieniu
nic dla mnie nie znaczą. Jestem ponad nimi.
Nie należy oceniać sposobów wielbienia jako lepszych
czy gorszych od siebie. Hindusi robią to po hindusku.
Muzułmanie w drawidyjskich Indiach na swój sposób.
Wszystko jest wielbieniem i wszystko jest właściwe.
To nie mnie oddajecie cześć w aktach uwielbienia.
Wielbiący sławi samego siebie. Ja nie słyszę słów, jakie mówi.
Patrzę w głąb, na jego pokorę.
Pęknięcie-otwarcie pokornego serca jest rzeczywistością,
a nie językiem. Zapomnij o frazeologii.
Chcę żaru, ognia tęsknoty!
Zaprzyjaźnij się z nim. Spal swe myślenie
i swoje ulubione formy wyrazu!
Mojżeszu,
ci, którzy zwracają uwagę na zachowanie i sposób mówienia
to jedna grupa. Kochankowie spalani tęsknotą
to druga.
Nie nakładaj podatku od nieruchomości na spaloną wieś.
Nie gań kochanka. ‘Niewłaściwy’ sposób, w jaki mówi, jest lepszy
niż sto ‘właściwych’ sposobów innych ludzi”.

Gdy jesteś w Ka’bie nie ma znaczenia, w którą stronę zwrócisz dywanik!
Nurek zanurzający się w oceanie nie potrzebuje butów śnieżnych!
Religia miłości nie ma kodeksu ani doktryny.
Tylko Bóg.
Rubin lśni czystymi ściankami, żadnego grawerowania.
Nie potrzebuje oznaczeń.
Bóg zaczął wyjawiać Mojżeszowi głębsze tajemnice.
Wizje i słowa, których nie można tu zawrzeć, wlewały się
w niego i przez niego. Wyszedł z siebie i wrócił.
Poszedł do wieczności i z powrotem.
To wydarzyło się wiele razy.
Jestem naiwny, gdy próbuję to opowiedzieć.
A gdyby nawet mi się to udało,
słowa rozsadziłyby ludzkie umysły.
Połamałyby wszelkie pióra.
Mojżesz pobiegł za pasterzem.
Tropił go po pogmatwanych śladach,
w jednym miejscu ciągnących się prosto,
jak wieża po szachownicy, w innym na ukos, jak goniec.
Ślady czasami wzbierały jak potężna fala,
czasami ześlizgiwały się w dół jak ryba,
ale zawsze odciskały w piasku dziwne symbole,
będące zapisem poplątanego stanu pasterza.
W końcu Mojżesz dogonił go.
„Byłem w błędzie. Bóg wyjawił mi,
że nie ma zasad wielbienia Go.
Mów doń tak, jak podpowiada ci miłość.
Twe słodkie bluźnierstwa są najprawdziwszym oddaniem.
Dzięki tobie cały świat jest wolny.
Nie pilnuj języka i nie martw się o to, co wyjdzie ci z ust.
Wszystko to jest światłem ducha”.

Pasterz odrzekł: „Mojżeszu, Mojżeszu,
Wyszedłem już poza słowa. Przyłożyłeś mi batem, a mój koń spłoszył się
i wyskoczył z siebie.
Boska natura i moja ludzka natura stopiły się.
Błogosławię twą szorstką dłoń i ramię.
Nie potrafię opisać, co się wydarzyło.
To, co teraz mówię, niczego nie oddaje.
Nie można tego wyrazić”.
Pasterz zamilkł.
Patrząc w lustro widzisz siebie, a nie stan lustra.
Człowiek przykłada usta do fletu i dmucha,
ale kto tworzy muzykę? Nie flet, ale grający na nim!
Kiedykolwiek sławisz Boga lub mu dziękujesz,
modlitwa jest zawsze jak prostota pasterza.
Kiedy w końcu przejrzysz przez zasłony
i ujrzysz jak rzeczy naprawdę się mają,
będziesz powtarzał bez końca:
„Nic nie jest takie, jak sądziłem!”.

Brak komentarzy: